Pożegnanie z Azerbejdżanem.

Ten miesiąc wiązał się z zakończeniem mojego projektu Wolontariatu Europejskiego i moim powrotem do domu. Za czym będę tęsknić za Azerbejdżanem?

Gdy wylądowałam na lotnisku we Wrocławiu powitała mnie deszczowa, pochmurna pogoda. Przez 11-miesięcy przywykłam jednak do zupełnie innych krajobrazów, zachowania i języka. Na szczęście leciało ze mną wielu Polaków, więc nie doznałam po lądowaniu wielkiego szoku kulturowego. 

Widok na Baku

Po tygodniowym procesie adaptacyjnym w mojej rodzinie miejscowości zaczęłam się zastanawiać, za czym tęsknię najbardziej. 

Po pierwsze będę tęsknić za ludźmi. Nie tylko za moimi przyjaciółmi i znajomymi, z którymi spędziłam piękne chwile. To zupełnie oczywiste. Za serdecznością i także zainteresowaniem ludzi. Oczywiście czasem te ostatnie może być czasami męczące. W Gandży bowiem sąsiedzi wiedzą o tobie więcej niż ty sam. 

Stoiska w Gandży.

Już dzisiaj brakuję mi niektórych potraw takich jak gandżańskie kəte (rodzaj placka z ziołami) czy zupa z soczewicy (mərci şorbasi). Również mięso w Azerbejdżanie było dla mnie smaczniejsze. Tęsknię już za dobrym Lüle Kebab. Nie mam niestety zdolności kulinarnych, więc na grunt domowy przyniosę jedynie pomidor yumurtę, czyli pomidory z jajkami. Danie pomiędzy jajecznicą a omletem.
Mərci Şorbasi

Po powrocie również uderzyły mnie polskie ceny, szczególne komunikacji miejskiej. Jakże z utęsknieniem wspominam, gdy za metro w Baku płaciłam 70 groszy. Tak jakby były to zamierzchłe czasy, opowiadania o srebrnej epoce. 
 
Będę także tęsknić za tymi dyskusjami w maşrutkach, które podsłuchiwałam i nic z nich nie rozumiałam. W Polsce jednak ludzie plotkują za cicho i raczej tematy wydają się niezbyt ciekawe. Ile można rozmawiać o kocie Kaczyńskiego!

Po moim krótkim mieszkaniu w kraju ognia i herbaty pozostawiają mi wspomnienia, zdjęcia i kilka pamiątek. Podczas długich jesiennych wieczorów będę wracać do Gandży lub Baku dzięki azerbejdżańskiej muzyce. Ale o niej następnym razem..

Komentarze

Polub stronę :)