Sierpień i jesień.

Powoli zbliża się jesień do nas. Zwiastuje to porywający wiatr, zimne poranki, coraz krótszy dzień. Lato gdzieś ucieka powoli. Pakuje się i wyprowadza się od nas na chwile, chociaż może jeszcze będzie powracać we wrześniowe, nasłonecznione dni babiego lato. 

W tym roku, który jest czasem spowolnienia i opóźnienia w moim życiu, bardziej odczuwam ten naturalny rytm przyrody. Choć różnice i przejścia między porami roku się zacierają ostatnio, a gwałtowne zjawiska atmosferyczne mnożą się. Jednak mogę dostrzec pewne elementy. 

Sierpień, a szczególnie druga połowa, jawi mi się jako zakończenie pewnego etapu. Może to jest spowodowane tym, że zaczyna się szkoła, że na ulicę wyjdą uczniaki młodsze i starsze, i moje miasto znów zapełni się młodzieżą z całego powiatu. Przyzwyczajenia z dawnych lat, które wywołuje pewne napięcie. A może właśnie ten wiatr i zimne poranki sprawiają, że już czuje się jesień? 

Sierpień minął mi szybko, zaczął się pewien ruch w moim życiu. Nowo poznani ludzie, nowe cele, kurs. Próba zakończenia pewnych etapów. Pod koniec miesiąca miałam okazję na chwilę wyjechać na kilka dni do miejsca, które jest dla mnie bardzo ważne. I odetchnąć głęboko. 

Są bowiem takie miejsca na Ziemi, które pomagają mi złapać upływ czasu, przemijanie, ale także właśnie ten naturalny rytm. Nie odwiedzam ich codziennie, ale są bardzo ważne dla mnie. Znam je często od dziecka. Dają więc długą perspektywę, która pomaga mi w pewnym pogodzeniu się z czasem i poukładaniu sobie wydarzeń na linii czasu. To bardzo uspokajające. Nawet zapowiedź zimnych wieczór nie jest dla mnie straszna.



Komentarze

Polub stronę :)