Notatki z mojej codzienności.

Ten wpis miał powstać dużo wcześniej. Przedstawię tutaj kilka subiektywnych spostrzeżeń, które zebrałam po już prawie trzech miesiącach mieszkania w Gandży. Oczywiście będą one bazowały na doświadczeniach moich i tych zasłyszanych od moich znajomych. 

Po pierwsze nie planuj! 
Czasami plany zmieniają się w przeciągu godziny. Chcesz spędzić wieczór na nauce Azerbejdżańskiego, graniu w Literaki na Kurniki lub na kontemplacji zdjęć kotków na Facebooku? Zapomnij! Ktoś znajomy zapuka do drzwi albo zamarzysz o herbacie w Kolorycie, modnej restauracji w centrum miasta. Możesz także pójść na fajkę wodną i tanie piwo do Beer House. Tutaj należy dodać, że wyjście na miasto jest mniej kosztowne niż w Polsce. Czajnik herbaty kosztuje w wielu miejscach od 1 do 4 manatów, czyli około 2 do 8 złotych. Natomiast piwo można wypić za 4 zł w: Beer House czy Park House. Niestety nie wszyscy mieszkańcy Gandży mogą sobie pozwolić na takie małe przyjemności. Pensje są jednak niższe niż w Polsce. Oczywiście w mieście Nizamiego są miejsca droższe i bardziej ekskluzywne. 

Męskie rozrywki. 
Kiedy mówimy o restauracjach i kawiarniach warto zaznaczyć, że nie do wszystkich miejsc chodzą dziewczyny i kobiety. Albo nie są nimi zainteresowane, albo są wręcz niemile widziane. Takimi przybytkami są właśnie çayhany (çayhane), gdzie mężczyźni piją herbatę, palą papierosy i grają w nerd. Mam jednak nadzieję, że kiedyś odwiedzę taki miejsce i mnie z niego nie wyrzucą. W licznych salonach playstation natomiast przebywają głównie młodzi mężczyźni, którzy grają w Blura lub PES-a. Byłam bardzo zdziwiona liczbą i powszechnością takich klubów. W Polsce konsole kojarzyły mi się z zaciszem domowym i kanapą. 

Nie panikuj!
Pamiętam, że w Polsce bardzo denerwowałam się, gdy zabrakło prądu przez godzinę. W Gandży, całkiem niedawno, przeżyłam najdłuższą awarię, która nigdy nie miała się zakończyć. Trwała jedynie 26-godzin i objęła część miasta. Z zazdrością wówczas patrzyłam na drugą stronę ulicy z okna mieszkania, gdzie rozświetliły się wieczorem latarnie. Na szczęście mnie i moich przyjaciół uratowały świeczki, które kupiliśmy w pobliskim supermarkecie. Okazało się, że były one wyprodukowane w Polsce. Niestety kiedy zabraknie nam elektryczności, to nasze kombi również nie działa/ Nie mamy także ciepłej wody i ogrzewania. Nie panikuj. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Przez takie małe niedogodności zaczęłam doceniać życie w naszym kraju. 

Tutaj oczywiście są przedstawione krótkie spostrzeżenia dotyczące miasta i życia w nim. Każdego dnia poznaję więcej i odkrywam nowe. Jestem jednak na uprzywilejowanej pozycji, ponieważ jako wolontariusz EVS-u mam wsparcie organizacyjne oraz finansowe. Nie poznam w pełni bolączek i trosk codzienności w Gandży.

Komentarze

Polub stronę :)