Şeki. Miasto wśród gór.

Şeki. Miasto położone wśród gór. Jedno z bardziej turystycznych miejsc w Azerbejdżanie. Postanowiłam do niego pojechać i zwiedzić je na własny sposób. Tutaj znajdziecie moją krótką relację. 

Droga do Şeki.

Po pierwsze: nie planuj! Ta zasada mi się często tutaj przydaję. Z nadzieją, że znajdę bezpośrednią marszrutę do Şeki na nowym dworcu. Moim bardzo łamanym i prostym azerbejdżańskim dogadałam się z kierowcami busików, że mogę pojechać do Mingeczaura,a tam przejść się autobus na  Şeki.  W marszrucie było ciasno i duszno. Jechali także dziadkowie z małym wnuczkiem, Ilhalmem, i pisklętami w pudełku. To był ciekawy obrazek. Wnuczek denerwował się na babcię, gdy ta zwracała mu uwagę, żeby nie wyciąg piskląt z pudełka. Samo życie! Moja sąsiadka, która siedziała obok, także jechała do Şeki, i pomogła mi znaleźć drugą marszrutę na dworcu w Mingeczaurze. Zauroczył mnie widoki z okna. Piękne góry! Trudno mi to ująć, ale na Kaukazie wygląd gór jest zupełnie inny niż w Polsce. 



Co warto zrobić w Şeki?

Wybrałam opcję noclegową najbardziej ekonomiczną, czyli zostanie na jedną noc w hostelu. Samo miasto zaskoczyło mnie pozytywnie. Pięknie położone, wśród gór i ta cudowna zieleń. Zabudowa tradycyjna, niektóre budynki historyczne z XIX w. Najbardziej popularnym jest pałac szacha. Wnętrze mnie urzekło, ale zwiedzałam je z przewodniczką rosyjskojęzyczną. Trudno mi więc opowiedzieć, w której komnacie szach sobie odpoczywał, a w której jadał. Same zwiedzanie wnętrz trwało około 15 minut i kosztowało 2 manaty. W okolicach pałacu znajduję się także muzeum w starym kościele albańskim. Znajdowały się tam przedmioty tradycyjne (np. witraże, gliniane garnki do piti) oraz przedstawione sylwetki lokalnych rzemieślników, którzy zostali dostrzeżeni w Azerbejdżanie i na świecie. Mogłabym rzec, że muzeum regionalne w starym stylu. Tylko dla koneserów, czyli dla mnie i kilku zapalonych regionalistów.

Również ważnym miejscem w dawnych czasach była karawanseraj w Şeki, w którym kupcy mogli odpoczywać i wystawiać swoje przedmioty. Trudno jednak było wyobrazić sobie dawny gwar tego miejsca. Jeszcze chyba jest przed sezonem. Kelnerzy nudzili się przed wejściem do restauracji, grupa zawstydzonych azerbejdżańskich dziewczyn robiła sobie zdjęcia, a para turystów czytała książki na ławeczce. Dopiero grupa starszych Izraelczyków poruszyła na chwilę stagnację tego miejsca. Ale oni przyszli tylko na chwilę i potem wrócili do swojego autobusu. I znów zapanował względy spokój.

Şeki znane jest także z pity oraz baklawy. Pity to tutejsza zupa. Podobna do flaków. Najpierw zjada się tłuszcz z surmą i chlebem, a potem mięso, które się gotowało. Şeki baklavası charakteryzuje się dużą dodatkiem orzechów. Bardzo smaczna, ale także warto ją porównać do gandżańskiej baklawy.

Fontanny i zwierzęta. 
Mnie zaciekawiły liczne fontanny poświęcone żołnierzom, którzy zginęli w wojnie o Górny Karabach (tak przynajmniej domyślam się po dacie śmierci tych młodych ludzi). Może wiązać się to z tradycją, kiedy właśnie punktu wody były nazywane od darczyńcy lub na czyjąś pamięć. Czy nie znacie pięknych fontann, które noszą imię sułtanów i chanów?

Koty w Şeki są raczej płochliwe. Może ja mam złe podejście do nich. Wszystkie moje próby zakończył się niepowodzeniem. Czy któryś z miłośników kotów mógł doradzić mi w tej sprawie?  Natomiast spotkałam uroczego psiaka w zaułkach starych domostw, który bardzo lubił być głaskanym.
Podróż powrotna. 

Do miasta Nizamiego powracałam maszrutką około południa w niedzielę. Siedziałam z kierowcą i studentką weterynarii na przedzie. Dziewczyna była bardzo miła, ale denerwowała się egzaminem, który na nią czekał. Okno przy mnie było otwarte i wiatr mnie niczym bombardował. Widok zaś górzysty, poprzepalany skupiskami ludzi. Gdzieniegdzie sklepiki, cayxane i domy. Im bardziej zbliżaliśmy się do Gandży stawał się bardziej równiny. Coś jest intrygującego w tej monotonii jazdy. Można było na chwilę zamknąć oczy...

Do Şeki warto przyjechać. Jeżeli chcecie zobaczyć jedynie zabytki i pobyć w tym pięknym mieście, to jeden lub dwa dni zdecydowanie wystarczy. Yaxsi yol (dobrej drogi)!

Ps. Kierowca ostatniej marszruty zakładał pasy jedynie gdy zobaczył patrol policji. 

Komentarze

Polub stronę :)