Moje spotkanie z Instagramem.

Przykład relacji nr 1.
Jestem szczęśliwą posiadaczką konta na Instagramie już prawie od trzech miesięcy. Mam jednak mieszane uczucia, chociaż codziennie kilka razy sprawdzam tą aplikacje.

Większość moich polskich znajomych nie ma konta na Instagramie. Nie odczuwałam większej potrzeby, aby dołączyć do tego zacnego grona Instagramerów. Czasami chciałam śledzić gwiazdy, gwiazdeczki i youtuberów, ale Facebook i fragmenty lajwów na Youtubie mi wystarczały. Także moja stara komórka prawie dychała, więc taka aplikacja skrócić agonię (co się poniekąd stało).

W Turcji i Azerbejdżanie to właśnie Instagram staje się główną aplikacją mediów społecznościowych. Oczywiście głównie przodują młodzi. W kraju ognia i herbaty na przykład można znaleźć nowy zegarek, ofertę sklepu stacjonarnego, a i w najlepszym wypadku męża/żonę. Z zresztą to też świetne miejsce, aby zrzucać tysiące zdjęć z ślubów, zaręczyn, spacerów po bulwarze, szkoły uniwersytetu, uroczystości obrzezania brata. Po prostu niezliczonej selfiaków/zdjęć grupowych/portetów! Warto dodać, że większość moich znajomych ma konta zamknięte i traktuje je bardzo osobiście. 

Moim powodem założenia Instagrama była chęć walki z nudą i poczuciem pustki. Dobrze się przecież podbudować kilkoma lajkami. Obserwowałam moich znajomych i wydawało mi się, że dawania relacji jest super świetną zabawą. Także przez ramię koleżanki oglądałam Instastory gwiazd, które opowiadały o swoich nowych szczęściach i nieszczęściach, codziennych sprawunkach, nowych akcjach sponsorowanych itp. Ten poziom pozornej intymności mnie przekonał. Mogę podglądać co robi Deynn!

Otworzyłam zatem konto. Dodałam zdjęcie z Facebooka i... w sumie nic. Moi znajomi zaczęli mnie obserwować. Dla uprzejmości i ciekawości także zaczęłam śledzić ich profile. Niestety większość z nich dodaje te same zdjęcia co na Facebooku. W pierwszym dniu co jakiś czas odświeżałam stronę, ale nowych treści nie przybywało. Relacje, relacjami i jest fajna zabawa przy ich tworzeniu, ale potem tylko wyświetlenia, pojedyncze reakcje. 

Przykład relacji nr 2.
Coś chyba mi mówiło, że jednak nie umiem Internety, chociaż od mediów społecznościowym jednak jestem uzależniona. Gwiazd także dużo nie polubiłam, bo stwierdziłam, że to zupełnie mi zaśmieci moją stronę startową. Jak będę szukać to sobie ręcznie poszukam, bez dodawania do obserwowanych. Moja koleżanka z Turcji stwierdziła, że ona właśnie te wyszukiwanie lubi i tam spędza czas na Instagramie. Ja tam na chwilę tylko wpadam.

Oprócz tego, że Instagram daję mi poczucie kontaktu z znajomymi, powoduje, że czasami jestem bardziej smutna, że nie jestem z nimi. Także pojawia się niezadowolenie, że nie jestem na super wakacjach ani nie prowadzę ciekawych projektów. I że jakoś tak utknęłam, bo nie mam czym się pochwalić. To oczywiście uczucia, które mogą wystąpić nawet przy Facebooku. 

Chciałabym jednak wykorzystać Instagrama bardziej twórczo tzn. jako miejsca, które by mi się trochę wyżyć (np. tysiąc artystycznych zdjęć mojego miasta). Mogło by mi pomóc także w pozytywnych wyzwaniach jak nauka języka czy regularne ćwiczenie jogi. Nie ma jak kontrola społeczna, która pomaga ci się stać lepszą! 

Nie żałuję, trochę się uzależniłam, ale jednak wyobrażałam, że posiadanie Instagrama daje większą zabawę, chociaż to chyba jest uzależnione od moich umiejętności. Zauważałam także u siebie początki Instagromowego oka, czyli jak zrobić zdjęcia z każdej sytuacji życiowej, aby je potem opublikować i zdobyć tysiące serduszek i uśmieszków. 

Teraz Was przepraszam, bo muszę kończyć. Idę sprawdzić ile osób wyświetliło moją relację  o choince. 




Komentarze

Polub stronę :)