Rozmowa na dachu: pani Emilia

<opowiadanie>

Na żółtym tle napis: Rozmowy na Dachu, pod nim zarys kobiecej głowy, na dole napis: Pani Emilia

W
naszej restauracji możecie skorzystać z tarasu, który znajduję się na dachu. Jeżeli na chwilę się u nas zatrzymacie, to zobaczcie panoramę wspaniałego miasta, w oddali zaś ujrzycie  pasek niebieskiego morza. Nie martwcie się kosztami! Naszą ofertę przygotowaliśmy tak, że przychodzą tutaj głównie miejscowi. Mamy też ceny na każdą kieszeń i na każdy humor.
    W każdy czwartek na taras przychodzi pewna starsza pani. Zawsze dobrze ubrana, podpiera się białą laską, gdy idzie do stolika przy samej barierce. Wie, gdzie jest najlepszy widok. Zamawia dwie herbaty i dwie szarlotki, chociaż zawsze jest sama. Zapytaliśmy, z zupełnej ciekawości, dlaczego tak wyglądają jej zamówienia. Na początku trochę się zmieszała, kilka razy ofuknęła, i myśleliśmy, że straciliśmy klientkę, ale w następnym tygodniu znowu przyszła. Nie mamy jej tego za złe, bo przecież kierowała nami jedynie ciekawość. Potem między słówkami tworzyła się pewna historia, którą tutaj spróbujemy złożyć.
    Pani Emilia, bo tak nazywa się nasza klientka, ma siostrę, Annę. Mieszka ona daleko stąd. Pomimo nowych technologii nie utrzymują ze sobą ciągłego kontaktu. Może dlatego też niektóre małe urywki we wspomnieniach urastają do rangi kluczowych. Gdy kogoś dawno nie widzimy, a przez przypadek, przypomnimy sobie o kimś, to nagle spadają na nas chwilę, słowa, pojedyncze wiadomości. Tak przynajmniej miała pani Emilia.
    Ciągle nachodził ją sen, a może poranna myśl, o małej sprawie, którą ją niepokoiła. Kilkanaście lat temu, gdy żegnały się w na lotnisku, Emilia była zdenerwowana na Annę. Tego ranka panował przedwyjazdowa szał. Pokłóciły się o coś, pewnie o to, że siostra użyła ulubionej szminki Emilki, ale w sumie tego dokładnie nie pamięta. W samochodzie, jak jechały na lotnisko, nadal była obrażona na Annę. Nawet, gdy żegnały się na terminalem, Emila była bardzo oschła, powiedziała jedynie  wątłe do zobaczenia i przytuliła niezbyt mocno.
Po kilku miesiącach siostra dała znać, że już nie wróci, a jak już, to tylko na chwilę. Nowe znajomości, praca, mężczyzna, lepszy klimat dla zdrowia, smaczniejsze jedzenie. Wymienione były różne argumenty za pozostaniem tam. I według nas wszystkie one mogły być prawdziwe, ale nie dla pani Emilii. Od tego bowiem momentu zaczęła się zastanawiać, czy to właśnie ten ostatni poranek i ten brak czułości, spowodowany zwykłą siostrzaną kłótnią, nie przesądził o stałym powrocie Anny do domu.
    Od tego czasu minęło już kilkadziesiąt lat, a pani Emilii zupełnie nie daje to spokoju. Kiedy  spotykają się boi się poruszyć ten temat. W rozmowach telefonicznych już pytała się kilka razy siostry, czy pamięta przedwyjazdową kłótnie, i że przeprasza, czy to spowodowało, że już nie wróciła tutaj mieszkać. Anna śmiała się z niej, że tamtego poranka nie pamięta, że przecież przed dalekimi podróżami jest zawsze pewne napięcie, że tutaj jest jej lepiej.
    Pani Emilka jej wierzyła w trakcie rozmowy, lecz gdy odkładała słuchawkę znowu pojawiły się pewne wątpliwości. W ciągu zaś tygodnia, który mijał po rozmowie, rozwijały się one znowu. Wówczas pani Emilka przypominała sobie każdy moment, każdy gest, każde słowo tamtego poranka. Zdawała sobie sprawę, że nie wszystko musiało tak być, że niektóre rzeczy się pojawiały, a niektóre nie. 
    Zapytaliśmy więc pani Emilki, dlaczego zatem zamawia wszystko podwójnie. Nie żebyśmy narzekali, że możemy więcej zarobić, lecz szkoda pieniędzy seniorki i niezjedzonej szarlotki. Pani Emilka się śmiała z nas, że przychodzi tutaj, żeby nie myśleć o tym, żeby ciągle nie chodziło jej  po głowie na ulicy i w domu, żeby nie musiała o tym śnić. Siada sobie i układa sobie w głowie jak powinien wyglądać tamten poranek. Zamawia dwa razy, bo zawsze ma jakąś nadzieję, że siostra do niej dołączy. Choć to zupełnie niemożliwe. Zresztą nie lubi sama siedzieć przy stoliku, a jak zamówi drugą herbatę, to jakby już z kimś, to jakby na kogoś czekała. 
    Już zostawiamy panią Emilię z naszą szarlotką i widokiem na morze. Już i tak zmęczyliśmy naszą seniorkę tonami pytań. W naszej restauracji podajemy najlepsze dania i desery, przy których naszych klienci mogą spokojnie pomyśleć sobie, i powzdychać, i poczekać sobie. 

Komentarze

  1. Już myślałam, że to opis Park House, ale pasek niebieskiego morza nie pasuje :D bardzo ciekawe opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ;) Ale Park House też mnie kiedyś zainspirowała.

      Usuń

Prześlij komentarz

Polub stronę :)