Sennik I

 

 

Moja głowa powoli opada na poduszkę, zamykam oczy i powoli ogarnia mnie sen. Zaczyna się wówczas odwieczna ruletka. Chciałabym zapytać się za Królową Polskiej Sceny Rozrywkowej: co mi Panie dasz? A Pan Sen daje czasami bardzo dużo: cudowne podróże, romanse z przystojnymi aktorami, błękity nieba. Niekiedy jednak przypełznie taki koszmar, ciężki i straszny, czasem o wojnie, o śmierci, że serce wali. Szczególnie kiedy wieczorem człowiek się naogląda jakiś Czasów Honorów. Coś jednak w nich jest heroicznego, blisko spraw wielkich. Koszmar oplata, dusi i z trudnością wypluwa. Pobudka przynosi ulgę i pewną radość, że to już koniec.  Dzisiaj jednak opowiem wam o jednego z rodzajów snów, który jest bliżej środka. W kolejnych postach krótko opowiem o innych kategoriach naszych sennych marzeń.

 

Najgorsze są jednak sny męczące, które wytwarzają demony przeciętności. Wydźwięk tych marzeń nie jest ani straszny, ani radosny. Za grosz nie ma w nich nic ekscytującego. Pukają często do podświadomości z życiową prozą, z upierdliwymi sprawami, wiercą malutką dziurkę w brzuchu, wieszają drobne problemy nad głową. Sny nieznośne jak niektórzy znajomi na mediach społecznościowych. Po nocy z takimi demonami człowiek czuje się jakby przepracował osiem godzin przy katalogowaniu abonentów Pani Domu i wpisywaniu ich do komputera z ekranem kineskopowym. Po tym występuje ból pleców i odrobina goryczy w ustach. Nie wiadomo, gdzie się skończył sen, a gdzie zaczęła się codzienność.                                                                         

 

Mam nadzieję, że powyższa definicja naprowadziła Was o jakie sny mi chodzi. Takie, które nie potrafią pomóc w znalezieniu spokoju, albo przypominają o nudnym życiu na zewnątrz. Tego roku przytruchtało do mnie kilka takich snów. Przyprawiają mnie zawsze o poranny ból głowy, spięte ramiona, cierpkość w ustach.

 

Z najbardziej powszednich motywów w moich snach męczących jest próba dotarcia do celu. Sceneria, powód, długość, wątki się zmieniają. Jednak jest to bardzo wyczerpujące, kiedy nie można dojść do wyznaczonego miejsca. Wszystkie te zakręty, bohaterowie i przeszkody uprzykrzają drogę. Tak zamieszają, zmącą, że już nie wiadomo gdzie się idzie. Świat staje się wiecznym labiryntem, który się ciągle na nowo generuje. Potem rano wstaję wymiętoszona i niepoukładana. Czuję, że nie wykonałam dobrze misji, tak jakby Magda Gessler oznajmiła mi, że kuchenna rewolucja nie zakończyła się sukcesem. Nie ma już siły na życie.

 

Pewnie każdy z nas ma taką listę snów, które łupią nam głowę jak gruchanie gołębi o poranku. Oddałabym wszystkie skarby świata i to co mam na koncie, choć mam niezbyt na nim niewiele, żeby nocne marzenie nie zostały owładnięte przez te demony przeciętności.

 

Mówią, że sny są odbiciem życia. Może żeby tak właśnie pięknie śnić to najpierw trzeba pięknie żyć. Nie wiem... Mam nadzieję, że kiedy dzisiaj zamknę oczy,  to nie zlecą się nade mną te męczące sny-ptaszyska i będę śniła o dobrych historiach. Do zobaczenia w omówieniu innych rodzajów snów na tym blogu.


Komentarze

  1. Ciebie męczą sny, a mnie bezsenność. Mam nadzieję, że szklaneczkę melisy, którą właśnie wypiłam, mi pomoże! Samych kolorowych snów!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Polub stronę :)